poniedziałek, 21 maja 2012

Historia Rupaly, czyli "niezależność" kobiet w demokratycznych Indiach.


Historia, którą dzisiaj opisuję chociaż brzmi niewiarygodnie, wydarzyła się naprawdę . Mogłaby być scenariuszem do filmu, nie tylko bollyoodzkiego. Znamy ją bardzo dobrze i przeżywamy razem z jej bohaterami, ponieważ to nasi przyjaciele i sąsiedzi. Mieliśmy nawet możliwość przeczytać wyrok sądu cywilnego, który szczegółowo opisuje wydarzenia i ostateczną decyzję… Ale zacznijmy od początku…
Rupaly, to młoda, atrakcyjna mieszkanka Mumbaju, pochodząca z tradycyjnej, zamożnej rodziny hinduskiej, w której kultywuje się zwyczaje i tradycje. To oznacza, że przynależność do kasty ma ogromne znaczenie, a zdanie rodziców i ich pozycja kształtuje życie członków rodziny.
Religia Hindu odgrywa w życiu Rupaly bardzo ważną rolę. Na chwałę swoich Bogów  nie je wołowiny, a 2 razy w tygodniu odmawia sobie potraw mięsnych, słodkich i  kwaśnych.
Jak przystoi młodej dziewczynie z Indii musi się też odpowiednio ubierać. Oprócz strojów hinduskich w grę wchodzą jeansy i T-shirty, ale już krótka spódnica, bluzka na  ramiączkach absolutnie nie! Musi mieć długie włosy, żadnych tatuaży, natomiast duża ilość złotych kolczyków  w uszach i nosie jest mile widziana. Powinna też podporządkować się woli rodziców, którzy wybiorą jej męża.
Aranżowane małżeństwa, to bardzo ważny element tradycji hinduskiej. W małżeństwie nie jest ważna miłość między dwojgiem ludzi - ona przyjdzie po ślubie (albo i nie), ważny jest biznesowy kontrakt między rodzinami. Łączenie par w obrębie jednej religii, kasty a najlepiej też stanu. A ponieważ w Indiach jest taka mnogość religii, klanów, kast oraz stanów (odpowiednik naszych województw), nie tak łatwo znaleźć odpowiednią osobę. Zdanie się na zew serca młodych ludzi, przy tylu ograniczeniach, jest niedopuszczalny, przecież "serce nie sługa", nie będzie prowadzić wywiadów w sprawie pochodzenia i wyznania.
Na szczęście zdarzają się wyjątki i małżeństwa z miłości też są spotykane, chociaż nadal są w mniejszości, a przyszli małżonkowie przechodzą często gehennę w walce z rodziną.
Nasza bohaterka - Rupaly to bardzo odważna dziewczyna, wykształcona i ciekawa świata. Poza stanem Maharastra, Goa i Delhi nie była nigdzie, a marzy jej się zobaczyć cały świat.
Ku nieszczęściu rodziców zakochała się w Amerykaninie, postanowiła wyjść za niego za mąż, a potem wyjechać do Ameryki. Dla jej rodziców sytuacja absolutnie nie do zaakceptowania, nie dość, że nie jest Hindusem, to jest biały i dużo starszy. Oczywiście nie zgodzili się. Wydawałoby się, że  w takiej sytuacji Rupaly, która jest dorosła i zgodnie z prawem indyjskim niezależna będzie żyła swoim życiem, pogodzona z tym, że rodzina nie zaakceptowała jej decyzji.
Ale nie w Indiach!!!
W tym kraju w XXI wieku, dla rodziców, których córka sprzeciwiła się ich woli, oznacza to wstyd przez całą społecznością. Trudno w to uwierzyć, ale ojciec często woli, żeby córka umarła, niż żeby prowadziła niezależne życie, wbrew jego woli.
Rupaly  zdecydowała się jednak przeciwstawić woli ojca.  Można sobie wyobrazić, ile ją to kosztowało. Chciała jedynie, żeby pozwolono jej żyć swoim życiem.
Wtedy zaczęła się historia jak z filmu kryminalnego. W dniu, kiedy zamierzała wziąć państwowy ślub z Tomem rodzice uprowadzili ją i zastosowali areszt domowy. Aby wybić jej z głowy miłość, zamknęli ją na 1,5 miesiąca w pokoju bez dostępu do internetu i telefonu, by nie mogła się z nikim kontaktować. Po jakimś czasie, gdy uparta Rupaly obstawała przy swoim, zamknęli ją w szpitalu psychiatrycznym informując lekarzy, że zachowuje się jak szalona. Bez jej wiedzy i zgody dostawała środki psychotropowe. Po jakimś czasie zabrano ją do domu i nadal trzymano zamkniętą. Rupaly próbowała różnych sposobów, w końcu zastosowała strajk głodowy, nie jadła nic przez 7 dni. Ale rodzice byli uparci. Jedynym sposobem była ucieczka z domu. Udało jej się to zrobić i zamieszkała z Tomem. 
Chcąc być w zgodzie ze swoją religią wzięli hinduski ślub. Odbył się on w tajemnicy przed rodziną, w świątyni i tylko hinduscy Bogowie mogą zaświadczyć, że takie małżeństwo zawarto, bo żadnych dokumentów nie ma. Wobec prawa nadal nie są małżeństwem. Państwowego, oficjalnego ślubu nie mogą mieć ponieważ rodzice dziewczyny przetrzymują wszystkie jej dokumenty.
Na tym jednak nie skończyły się ich kłopoty.
Ojciec dziewczyny złożył doniesienie na policji, że jego córka została porwana. W wyniku tego mąż  Rupaly był kilkakrotnie aresztowany. Za każdym razem po interwencji żony, która wyjaśniała, że nie jest porwana, uwalniano go. Przy 3-ciej takiej sytuacji, jak twierdzi, stał się już znajomym lokalnych policjantów, którzy nawet zrobili sobie z nim zdjęcia:)
Gdy ta metoda nie pomogła, ojciec dziewczyny zorganizował grupę około 20 policjantów i lokalnych polityków, którzy mieli siłą zabrać córkę z powrotem do domu. Wyłamali drzwi mieszkania Toma i próbowali ją zabrać ze sobą siłą. Nieszczęsna para zabarykadowała się w sypialni i jedynie głośne protesty jej męża, że to jest nielegalna, niezgodna z prawem napaść na mieszkanie obywatela amerykańskiego zapobiegły wyciągnięciu dziewczyny z mieszkania. Przez kolejne półtora miesiąca nasi znajomi nie wychodzili z domu, ponieważ przed ich drzwiami dyżurowali policjanci. Czekali aż Rupaly wyjdzie, by wtedy móc ją zabrać do domu i nie być posądzonym o napaść na mieszkanie Amerykanina.
Żyjąc jak więźniowie w swoim domu, czekali co będzie dalej, jedynym kontaktem ze światem zewnętrznym był znajomy, który przynosił im jedzenie. Trudno sobie wyobrazić w jakim strachu i presji żyli w tym czasie, nie wiedząc co może się wydarzyć.
Oczywiście cała akcja była bezprawna, Rupaly ciągle tłumaczyła, że jest tu z własnej woli, jest dorosła i ma prawo decydować o tym gdzie chce być i nikt nie może ją siłą zabierać.
No, chyba że mieszka się w Indiach (demokratycznych?!) i ma się wpływowego ojca.
Ostatecznie akcja policyjna zakończyła się fiaskiem, mundurowi ustąpili. Wydaje się, że rodzice pogodzili się, z faktem, iż ich córka mieszka w związku, na który się nie zgadzają, ale przynajmniej jest w Indiach. 
Z wyroku sądowego wynika, że rodzice nie mogą się zbliżać do niej bliżej niż na 100m oraz mają obowiązek oddać jej wszystkie dokumenty należące do niej. Taka jest teoria, a praktyka wygląda następująco.
Rodzice skupili się teraz na uniemożliwieniu jej wyjazdu z kraju czyli na zablokowaniu wydania paszportu.
Czy to możliwe? Okazuje się, że w Indiach tak. Wystarczy nawet błaha skarga kogoś z rodziny lub nawet sąsiada, aby biuro paszportowe zatrzymywało paszport przez wiele lat.
Drugi akt tej sprawy, czyli walka o paszport jest w toku.
Rupaly oczywiście próbuje rozmawiać, tłumaczyć, płakać, ale oficjalna odpowiedź mówi, że musi szanować wolę swoich rodziców, czyli bez zgody ojca nie wydadzą jej paszportu.
To kolejna rzecz niezgodna z prawem, dziewczyna jest dorosła i niezależna, ale w Indiach tylko w teorii.
W tym kraju zwyczaje są ważniejsze niż prawo.
Nie wiadomo jak ta historia się zakończy, czy Rupaly wystarczy odwagi, siły i zaparcia, żeby walczyć z przeciwnościami i realizować swoje marzenia. Chcąc żyć swoim życiem poświęciła kontakty z rodziną i znajomymi, którzy się od niej odwrócili. Nasza bohaterka jest przykładem jak z trudem i powoli młodzi ludzie próbują przełamywać zatwardziałe, konserwatywne tradycje, które często ograniczają lub wręcz niszczą ich życie.
Indie się zmieniają, ale pewne zasady tak silnie utkwiły w świadomości tych ludzi, że potrzeba kilku pokoleń dziewczyn odważnych jak Rupaly, żeby można było powiedzieć, że mieszkańcy Indii są wolni i niezależni.
Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że będę mogła dopisać jeszcze jeden, szczęśliwy odcinek tej historii.
W tej chwili możemy jedynie serdecznie pozdrowić naszych przyjaciół Rupaly i Toma oraz życzyć im spełnienia marzeń, a szczególnie tego jednego: wyjazdu do Ameryki!!!

PS. Jeżeli chcielibyście przekazać coś Rupaly, piszcie, na pewno to do niej dotrze! Nie muszę chyba dodawać, że potrzebuje wsparcia skoro rodzina i dawni przyjaciele są przeciwko niej…
PS. CD historii TUTAJ

10 komentarzy:

  1. Myślę, że kobiety takie jak Rupaly powinny stać się dla Indii tym, kim dla krajów afrykańskich została Waris Dirie... I w jednym i drugim przypadku to walka z głęboko zakorzenioną w społeczeństwie tradycją. Tradycją, która fizycznie lub psychicznie zraniła miliony niewinnych kobiet, pragnących jedynie tego, o czym każda marzy - bezpieczeństwa, miłości, wspaniałego domu. Jeśli Rupaly przeszła już tak wiele, to nie powinna się poddawać. Wiem, może łatwo mi mówić, kiedy siedzę wygodnie przez laptopem i nie muszę martwić się o własną niezależność. Jednak ona potrzebuje wsparcia, więc chcę jej powiedzieć, że dla miłości zawsze warto walczyć, bo drugi raz takie uczucie może się nie zdarzyć. Poza tym Indie potrzebują takich kobiet, jak ona. Tylko w ten sposób ten kraj może się w przyszłości zmienić. Na myśl przychodzi mi tu film "Swades", w którym Gita odrzuciła ofertę zaręczyn, gdyż nie mogła zaakceptować narzuconych jej warunków. Chciała pracować w szkole jako nauczycielka, rozwijać się, a rodzice chłopaka się na to nie zgadzali. Gita wzięła więc los w swoje ręce. W tym samym filmie Mohan (SRK) mówi, że Indie nie są idealne. Że ciągle chwalą się swoja tradycją, a przecież Indie potrzebują przede wszystkim postępu!

    Hania (na forum - marigold90).

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety takie historie, a nawet i gorsze, z morderstwem młodej pary włącznie, nadal się zdarzają. Polecam film "Love, Sex and Dhokha" i jego pierwszą historię.

    Sama jestem żoną Hindusa, i chociaż na szczęście moi teściowie to otwarta, dość nowoczesna rodzina, to znam podobne historie z opowieści mojej szwagierki. Jej przyjaciółka wyszła za mąż z miłości za nieco bogatszego chłopaka z nieco wyższej kasty. Niestety rodziców dziewczyny nie stać było na posag. Po kilku latach rodzice chłopaka zgodzili się na ślub, ale od tamtej pory przez cały czas plują sobie w brodę, że się zgodzili. Za każdym razem, gdy dziewczyna odwiedza teściów (na szczęście nie mieszkają razem), to musi wysłuchiwać, jak to weszła do rodziny, nic do niej nie wnosząc ("a mieliśmy tyle lepszych kandydatek!"). W zeszłym roku, jak zaczęła się z nimi kłócić, to zamknęli ją na kilka dni w pokoju bez jedzenia. Na szczęście historia dobrze się skończyła. A mąż jest między młotem a kowadłem, walczyć z rodzicami nie chce, a i z żoną chce żyć w spokoju.
    Bo w Indiach ludzie nie wybrażają sobie żyć bez rodziców.

    W Polsce też zdarzają się podobne przypadki, chociaż nie tak drastyczne. Zaborczy rodzice nie zdarzają się znów tak rzadko. Pamiętam, jak mój ojciec terroryzował moją siostrę, chcąc, aby przestała się z kimkolwiek spotykać. Tak że reguły też nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymam kciuki za Rupaly :) :) :) GOOD LUCK FOR HER :) I niech się nie poddaje :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze nie mogę uwierzyć, że takie rzeczy jeszcze się dzieją na świecie i nas kobiety traktuje się jak przedmiot. Nie tłumaczy tego nawet inna kultura. Przerażające:( Najważniejsze, że nie zrobili Rupaly żadnej krzywdy typu podpalenie itd (jest to możliwe w Indiach czy tylko w sąsiednim Pakistanie?). Mam nadzieję, że rodzice pójdą po rozum do głowy i przełkną swoją dumę i pozwolą cieszyć się córce miłością i wolnością. Najgorsze jednak, że tradycja wyżej stoi od prawa. Trzymam kciuki, żeby sprawę udało się jak najszybciej rozwiązać i mogła żyć szczęśliwie ze swoim mężem:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak sie zastanawiam, jezeli taka sytuacja mialaby miejsce w jakims europejskim panstwie, mamy europejski trybunal praw czlowieka i chyba tam sie trzeba zglosic jezeli czujemy ze Sad w danym panstwie wydaje niesprawiedliwy wyrok. Czy nie ma Swiatowego trybunalu praw czlowieka gdzie ta naprawde pokrywdzona dziewczyna moglaby sie zglosic??

    OdpowiedzUsuń
  6. Opowiadaliśmy Rupaly o europejskim trybunale praw człowieka, niestety nie istnieje taka instytucja światowa. Najpierw kraje musiałyby zgodzić się na respektowanie wyroków sądu światowego. Oj znalazłoby się wiele osób na świecie, które chciałyby się poskarżyć na łamanie praw człowieka w swoim kraju. W tym wypadku sąd wydał decyzje sprawiedliwą, zgodną z prawem , ale co z tego skoro rodzice i tak nie oddali córce jej dokumentów i blokują wydanie paszportu. Prawo swoje a tradycja swoje. Co więcej urzędnicy w biurze paszportowym uważają, że rodzice mają racje i nie wydadzą paszportu. Najbardziej irytuje nas to, że Indie szczycą się tym iż są państwem DEMOKRATYCZNYM!

    OdpowiedzUsuń
  7. Hi everybody..
    I am Rupali from India thank all of you so much for your support, I dont feel alone any more, even though I am a UN stateless person in prison in India I know one day I will be free... my husband of some years tells me of the terrible times that you suffered in your country for your freedom.. thank you all
    regards
    Rupali

    OdpowiedzUsuń
  8. Po przeczytaniu kilku książek o Indiach ta historia już nie jest dla mnie tak nieprawdopodobna, jednakże nadal szokuje! Trzymam kciuki z oboje i życzę im wytrwałości w dążeniu do celu. Nie sądzę, żeby rodzice zmienili stanowisko...A czy oboje nie mogą liczyć na wsparcie ambasady amerykańskiej? Czytałam ostatnio reportaże ze współczesnej Turcji "Zabójca z miasta moreli". Tam morderstwa w imię "miłości" do córki są na porządku dziennym. Mamy początek XXI wieku... Nie chce się wierzyć, że takie rzeczy są możliwe!
    Pozdrówcie ode mnie Rupaly i Toma! Gdybym mogła im pomóc - zrobiłabym to natychmiast. Może choć wsparcie duchowe doda im otuchy.
    Anita

    OdpowiedzUsuń
  9. http://lovecommandos.org/ - Może tutaj poszukać pomocy?

    OdpowiedzUsuń